– Opóźnienia w drukowaniu obwieszczeń o wolnych stanowiskach sędziowskich to problem głównie w sądach rejonowych – uważa sędzia Stanisław Dąbrowski, przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa. – Są wolne etaty, a asesorzy po upływie czteroletniego okresu orzekania tracą prawo do sądzenia i zaczynają pracować jako asystenci czy referendarze.
W czym tkwi problem? – W biurokracji panującej w Ministerstwie Sprawiedliwości – mówi „Rz” sędzia Dąbrowski i dodaje, że czasem jakby nie wiedziano, co z etatem zrobić. Zostawić czy przenieść.
Wygląda na to, że sytuację skomplikowało prawo, a konkretnie art. 56 ustawy o ustroju sądów powszechnych. Mówi on wprost, że minister sprawiedliwości, mając na względzie racjonalne wykorzystanie kadr sądownictwa powszechnego, potrzeby wynikające z obciążenia zadaniami, przydziela nowe stanowiska poszczególnym sądom. Gdy więc zwalnia się sędziowski etat np. w Rzeszowie, resort bada zasadność utrzymywania go w danym sądzie czy miejscowości.
Skomplikowana jest też formalna droga od złożenia wniosku do publikacji. Projekt obwieszczenia trafia najpierw do biura etatyzacji sądownictwa MS (gdzie właśnie badana jest sytuacja), potem do Departamentu Legislacyjno-Prawnego, następnie do podpisu ministra i wraca do Departamentu Legislacyjno-Prawnego. Stamtąd idzie już do rządowego centrum legislacyjnego i trafia do Monitora Polskiego. Ale tu też czasem może się zdarzyć pułapka. Akty przygotowywane do druku są zbierane po kilka. Czasem to trochę trwa.