Jednakże utożsamiane oczekiwanej ustawy o finansach publicznych z pokonaniem fiskalnych przeszkód, utrudniających w dłuższym okresie wzrost gospodarczy, jest błędem. Zapowiadana od dłuższego czasu ustawa jest zwykle identyfikowana z reformą finansów publicznych. W odpowiedzi na pytanie w jaki sposób zreformować finanse publiczne odwołuje się zwykle do konieczności uchwalenia nowej, dobrej ustawy. Rzecz jasna opozycja – bez znaczenia która partia w tej roli występuje – jest oburzona brakiem takowej ustawy. Nie dziwi więc fakt, że jak dotychczas reforma nie została przeprowadzona.

Nowe oszczędności w wydatkach budżetu pojawią się wówczas, gdy dokona się likwidacji wielu zadań wypełnianych dziś w nadmiarze przez sektor publiczny. Ustawa o finansach publicznych tej kwestii w żaden sposób nie podejmuje. Nowe obowiązki są nakładane na podmioty sektora publicznego drogą setek ustaw i rozporządzeń, które mają rzekomo wpływać na ich sprawne funkcjonowanie. Pojawiły się pewne przesłanki o tym, że nie wszystkie z tych zadań muszą być wypełniane przez sektor publiczny. Są także dowody, które dobitnie świadczą, że nie są one wypełniane efektywnie. Zarówno Rząd jak i przeciętni obywatele nie mają bladego pojęcia, ile te zadania powinny naprawdę kosztować, gdyby były (a często, choć nie zawsze, jest to przecież możliwe) wyceniane na zasadach rynkowych.
Ustawa o finansach publicznych pozwoli odpowiedzeć na pytania, dotyczące faktycznych kosztów funkcjonowania sektora. Ma też dać wiedzę o efektywności nakładów – poprzez wskaźniki ilościowe oraz jakościowe . Dysponentom środków publicznych pozbawionym już osobowości prawnej pozostawić ma też prawo wyboru: wykonywać dalej zadania własnymi siłami czy dokonać ich redukcji, na przykład za pośrednictwem outsourcingu.