Przy wojewodzie powinny zostać uprawnienia kontrolne i nadzorcze, kompetencje, które dotyczą administracji zespolonych i służb. Premier powiedział, że wojewoda pod koniec kadencji powinien mieć tylko gabinet i obsługę prawną, ale przecież nawet w takiej sytuacji wojewodzie nie zabraknie pracy – mówi Tomasz Siemoniak.

GP: Prawie połowa personelu wojewódzkiego ma zostać zredukowana. Czy są plany zagospodarowania tych urzędników?

– Na razie administracja rządowa ma problem z rosnącą liczbą wakatów. Nie spodziewamy się problemów akurat w tym zakresie. Kompetencje i zadania przejdą wraz z zatrudnionymi ludźmi. Jak na razie, nie ma też jakichkolwiek wyliczeń, więc mówienie o redukcji połowy personelu nie ma podstaw. Prawdziwym problemem jest funkcjonowanie w każdym z 16 województw dwóch wielkich urzędów: wojewódzkiego i marszałkowskiego, z budynkami, samochodami, obsługą. To jest absurd, który chcemy zlikwidować – odpowiada Siemoniak.

GP: Ile środków zaoszczędzi Skarb Państwa na tej operacji?

– Uporządkowanie i przeniesienie kompetencji do samorządów pozwoli uniknąć dublowania działań przez administrację rządową i samorządy, a tym samym zmniejszy koszty. Wiemy też, że samorządy poddają swoje budżety bardzo silnej kontroli społecznej przez radnych. To także przyniesie racjonalizację wydatków. Jesteśmy zdecydowanie przeciwni przerzucaniu kompetencji do samorządów, bez zagwarantowania odpowiednich środków finansowych. Po doświadczeniach ostatnich lat samorządy są szczególnie wrażliwe na takie praktyki – twierdzi Tomasz Siemoniak.