Wicepremier Gilowska liczy na blisko 10 miliardów złotych oszczędności w ciągu dwóch-trzech lat. Mają je przynieść ograniczenie zatrudnienia w administracji oraz kupowanie usług, na przykład transportowych, na wolnym rynku.
Jednak, jak pisze gazeta, na początku posunięcia te mogą przynieść wzrost kosztów, bo trzeba będzie wypłacić odprawy zwalnianym pracownikom. Program oszczędności zakłada między innymi likwidację około tysiąca państwowych i samorządowych gospodarstw pomocniczych. Zamkniętych ma też zostać około trzech tysięcy zakładów budżetowych.
Ekonomiści twierdzą, że propozycje te są dobre, ale nie zastąpią prawdziwej reformy finansów publicznych. Nie ma mowy, by oszczędności pokryły ubytek w budżetowych dochodach, wynikający z obniżki podatków, składki rentowej czy waloryzacji emerytur.