-Poprzedni rząd podarował rodzicom ulgę podatkową częściowo nie ze swojej, lecz z cudzej (samorządowej) kieszeni – mówi prof. Kulesza. I jeszcze więcej – ostatnie doniesienia prasowe pokazują, że ulga prorodzinna może też być pułapką dla osób, które korzystają z zasiłków rodzinnych, dodatków mieszkaniowych czy stypendiów socjalnych. Okazuje się, że pieniądze zaoszczędzone na podatku dochodowym muszą być doliczane do limitów dochodów warunkujących prawo do otrzymania zasiłków, dodatków czy stypendiów, i przekroczenie choćby o grosz tych limitów wiąże się z utratą prawa do otrzymania pieniędzy. Zatem nie wszyscy uprawnieni rodzice będą chcieli i mogli skorzystać z ulgi rodzinnej, niektórzy zaś w swojej niewiedzy skorzystają z ulgi, ale za to nie otrzymają zasiłku czy dodatku rodzinnego.
Jest więc w tym szaleństwie iskierka nadziei dla samorządów – to żart, ale dość gorzki: takie zatrute ciasteczko dla ubogich rodzin.
Ministerstwo Finansów szacuje, że wpływy do budżetów samorządowych mogą się nawet zmniejszyć o 3,5 mld zł. Ale sytuacja, jak to zwykle bywa, jest złożona – stwierdza prof. Kulesza. Po pierwsze – to tylko szacunki, nie wiadomo więc, jaka będzie realnie ta strata, o czym m.in. mówiliśmy przed chwilą. Po wtóre – w ostatnich latach był duży wzrost gospodarczy, więc i wpływy podatkowe były większe, co dotyczy również samorządów. Samorządy będą miały ubytek, ale można rzec, iż nie jest to strata tak znacząca, jak wówczas gdyby był to gorszy okres. Po trzecie, widać, jak duże są obecnie naciski płacowe na budżet państwa – istnieje obawa, że po prostu nie będzie z czego skompensować strat budżetów samorządowych.
Po czwarte, czas obecny ma kluczowe znaczenie, gdy chodzi o zdolność samorządów do wykorzystania środków europejskich. Samorządy muszą wnosić swój wkład w przedsięwzięcia finansowane z funduszy UE.