Dla PiS, Samoobrony i LPR budżet jest dobry, bo „solidarny”. I nie rujnuje finansów państwa, bo zachowane zostało 30 mld zł „kotwicy budżetowej” (taki ma być deficyt).

Krytycy budżetu – PO, SLD oraz PSL – zarzucali mu przede wszystkim zmarnowanie szansy – gdy mamy sprzyjający wysoki wzrost gospodarczy – na przeprowadzenie reform: finansów publicznych, podatkowej oraz kosztów pracy.

Opozycja naigrywała się z rządu, że obniżkę podatków odłożył dopiero na 2009 r. Zbigniew Chlebowski (PO) przekonywał, że podatki będą wręcz wyższe, bo wzrośnie w tym roku akcyza na benzynę i papierosy.

Kolejnym poważnym zarzutem wobec tego budżetu jest brak „Taniego państwa”, a nawet rozrost administracji. Według PO w tym roku przybędzie w niej 6,5 tys. etatów. Znacznie więcej pieniędzy niż w ubiegłym roku trafi do Kancelarii Prezydenta i kancelarii premiera oraz IPN.

W piątek budżet ma trafić na biurko prezydenta, który ma siedem dni na jego podpisanie.