Za te pieniądze do 2013 roku ma powstać ponad 600 km autostrad i ok. 2250 km dróg ekspresowych. Rząd ze środków budżetowych powiększy tę kwotę o 30 proc.
Szanse są ogromne, ale pojawiają się coraz to nowe zagrożenia. Nie tylko wadliwe procedury przetargowe czy problemy z ochroną środowiska spowalniają proces inwestycyjny. By skończyć ze ślamazarnym tempem budowy dróg, potrzebne są też ekspresowe decyzje na niższych poziomach.
Jedną z przyczyn wolnych prac drogowych jest też odpływ pracowników na Zachód. Problemy z transportem oraz brak surowców spowodował znaczącą podwyżkę cen ofert składanych w przetargach – nawet o 100 proc. Dlatego Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) musiała unieważniać przetargi, bo oferta żadnego z wykonawców nawet nie zbliżała się do kwoty, jaką była w stanie zapłacić. To prowadzi do opóźnienia rozpoczęcia inwestycji.
GDDKiA usiłuje radzić sobie z tym otwierając rynek dużych zamówień drogowych na mniejszych wykonawców. Dzieli projekty na mniejsze przetargi, tak by mogły w nich startować małe polskie firmy, które do tej pory zadowalały się rolą podwykonawców.