Chce, aby każdy milion euro unijnej pomocy, który trafi nad Wisłę, obsługiwało średnio 2,5 urzędnika, gdyż taki jest standard w Unii. Natomiast w Polsce jeden pracownik samorządowy ma do rozdysponowania nawet 4 miliony euro.

Liczba etatów w urzędach centralnych ma być powiększona o 900, w samorządach zaś o 3 tysiące. Barierą są pieniądze, które na ten cel musi wygospodarować budżet.

Jak dotkliwy może być brak wykwalifikowanej kadry urzędniczej, najlepiej widać na poziomie samorządów. – Wkraczamy w nowy okres programowania na lata 2007-2013, zaczną się nowe programy, a my ciągle mamy taką samą liczbę ludzi, którzy są zaangażowani dodatkowo w stary program ZPORR, który zakończy się dopiero w 2008 roku. W konsekwencji w tym roku tymi samymi siłami będziemy musieli obsługiwać dwa budżety unijne, mimo że pracy będzie co najmniej dwa razy więcej – mówi Jerzy Owczarek, dyrektor Wydziału Zarządzania Funduszami Europejskimi Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. W jego wydziale zatrudnionych jest 45 osób, potrzebnych jest 100 proc. więcej.

Innym problemem, z którym borykają się samorządy, to odpływ wykwalifikowanych pracowników.

– Pensje urzędnicze w Wydziale Zarządzania Funduszami Strukturalnymi wpisują się w ogólną siatkę płac całego urzędu, mimo że pieniądze te pochodzą w dużej części z unijnej pomocy technicznej. Dlatego należy spodziewać się odpływu kadry, gdyż pracują u nas młodzi ludzie dobrze wykształceni, znający języki, na których kwalifikacje istnieje duże zapotrzebowanie na rynku – tłumaczy Jerzy Owczarek z Wydziału Zarządzania Funduszami Europejskimi.

– Trudno jest utrzymać takiego pracownika, jeżeli otrzyma nieporównywalnie lepszą ofertę z firmy doradczej działającej na rynku – dodaje Wieja.