Ustawa o służbie cywilnej z 1996 r. miała stworzyć korpus apolitycznych fachowców, którzy pracowaliby w urzędach niezależnie od barw politycznych rządu. Mieli obejmować stanowiska w drodze konkursu dzięki kwalifikacjom i doświadczeniu. Jednak kolejne rządy od lat próbowały omijać przepisy i umieszczać na stanowiskach znajomych lub politycznych współpracowników. W 2005 r. PiS pod hasłem poprawienia ustawy zlikwidował konkursy. Teraz rząd Platformy chce cofnąć zmiany wprowadzone przez PiS.
Przede wszystkim chce zlikwidować Państwowy Zasób Kadrowy. Z PZK minister może dziś sobie dobrać kandydata na dyrektora poza konkursem. Jednak aby dostać się do PZK, trzeba zdać egzamin – tłumaczy PiS. Ale automatycznie w zasobie znaleźli się wszyscy, którzy zajmowali kierownicze stanowiska w momencie wejścia ustawy w życie. Z PZK obsadzano wyższe, czyli dyrektorskie, stanowiska w administracji. Pomysły PiS w rzeczywistości okazały się wytrychem do zatrudniania na stanowiskach urzędników według klucza towarzysko-politycznego – mówi Dzikowski. Rząd po likwidacji PZK chce włączyć stanowiska dyrektorskie do służby cywilnej. Będą je mogli wówczas obejmować jedynie urzędnicy mianowani, choć również bez konkursów. Mają być obsadzane w drodze awansu w urzędach.
Partii Kaczyńskiego nie uda się jednak odrzucić projektu. W pracach nad nim PO może liczyć na wsparcie Lewicy, która zgłosiła też swoje propozycje, zbliżone do rządowych – czytamy w dzienniku.