Zdaniem profesora Mirosława Steca, byłego szefa Rady Służby Cywilnej jednym z najważniejszych wyzwań dla tych, którzy wprowadzają ustawę w życie (usatawę z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej – red.), będzie stworzenie szefowi służby cywilnej warunków do działania, które na starcie są bardzo niekorzystnie.
– Tak naprawdę jest on tylko pełnomocnikiem rządu, który nie ma swojego aparatu wykonawczego. Mają go obsługiwać departamenty kancelarii premiera, które nie będą mu formalnie podporządkowane. Szef służby cywilnej będzie natomiast zobowiązany do stworzenia i narzucania określonych standardów. Wolałbym, żeby poza urzędem miał w tym zakresie dodatkowe kompetencje władcze dające mu większą niezależność. Na przykład, co do kwestii prowadzenia naboru to on musi odpowiadać za wszystkie nabory w administracji rządowej. Będą je przeprowadzać dyrektorzy generalni, ale muszą oni z nim współpracować. Szef służby cywilnej musi też zbudować poczucie wspólnoty pracowników i urzędników należących do służby cywilnej. Niestety, PZK nie budowało etosu służby cywilnej – uważa Miroslaw Stec.