Do tej pory pieniądze z opłaty marszałkowskiej rozchodziły się między gminy, powiaty, narodowy i wojewódzkie fundusze ochrony środowiska. Prywatne firmy mogą liczyć tylko na przyznawaną raz na trzy lata pomoc publiczną (do 200 tys. euro).

– Przedsiębiorcy nie mają szansy, by skorzystać z pieniędzy uzbieranych z opłaty marszałkowskiej. Pójdą one na dotacje dla jednostek budżetowych samorządów. W ten sposób zmierzamy tylnymi drzwiami do monopolu gmin w gospodarce odpadami – uważa Jerzy Ziaja, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Recyklingu.

Ministerstwo Środowiska chce zmobilizować gminy, by więcej inwestowały w gospodarkę odpadami. Nowelizacja ustawy o odpadach, która trafiła do konsultacji, nakazuje gminom zrzeszanie się w związki liczące ponad 150 tys. mieszkańców. Związki będą musiały wspólnie wprowadzać selektywną zbiórkę oraz budować i prowadzić instalacje odzysku i unieszkodliwiania śmieci.

Związki mają jednak ułatwić gminom sięganie po dotacje unijne. Do tej pory samorządy były nierzadko zbyt słabe, by same mogły składać wnioski na duże projekty, i w kraju zrealizowano za unijne pieniądze tylko kilka inwestycji w sortownie i nowoczesne składowiska śmieci.

Gminy uskarżają się na prywatną konkurencję, która zaniżała ceny za zbiórkę śmieci. Rząd od lat próbuje zmieniać prawo tak, by zmusić prywatne firmy do większego odzysku odpadów, ale na razie robił to bezskutecznie – czytamy w dzienniku.