Wiele instytucji ogranicza lub uniemożliwia dostęp do informacji. Przewleka postępowania, nie zapewnia swobodnego wglądu do dokumentów, ogranicza dostęp do posiedzeń kolegialnych organów władzy (np. komisji rewizyjnych). Powołuje się na ochronę danych osobowych oraz ochronę prywatności. Udostępniane informacje bywają niepełne bądź wymijające. Odmowy nie mają formy decyzji administracyjnej, wskutek czego do sądów administracyjnych docierają głównie skargi na bezczynność. Biuletyny Informacji Publicznej nie zawierają w sobie wszystkiego, czego wymaga od nich prawo – twierdzi Centrum Promocji Informacji Publicznej TIP.

Dostęp do informacji jest szczególnie istotny na poziomie samorządowym. Potwierdzają to badania BIP oraz kontakty telefoniczne i elektroniczne z 250 urzędami gminnymi oraz 50 urzędami powiatowymi, przeprowadzone przez TIP w formie pierwszego w Polsce rankingu przejrzystości urzędów. Wynika z nich m. in., że urząd, który dobrze prezentuje się wirtualnie, zwykle funkcjonuje równie dobrze w realu. Najlepiej wypadają tu duże miasta (od 100 do 500 tys. mieszkańców), ale już nie największe aglomeracje. Najsłabszy wynik uzyskały gminy wiejskie.

Chociaż ustawa o dostępie do informacji publicznej funkcjonuje już pięć lat, niektórzy urzędnicy nie znają jej treści i w konsekwencji nie wiedzą, że są zobowiązani udostępnić żądaną informację.

Ustawa z 2001 r. o dostępie do informacji publicznej, która miała otworzyć przed obywatelami urzędnicze szafy, oceniana jest dziś jako niedoskonała i trudna do zinterpretowania. Umożliwia zarówno utajnianie informacji, jak i nadużywanie prawa do jej uzyskiwania.

Nie ma jasnych regulacji dotyczących np. procedury czy opłat. W opinii prof. Teresy Górzyńskiej z Instytutu Nauk Prawnych PAN ustawa nie spełnia swoich zadań. Powinna być uchylona i napisana od nowa.