Zdaniem autorów projektu ustawa o odpowiedzialności osobistej urzędników będzie miała zastosowanie tylko i wyłącznie w sytuacji świadomego i celowego złamania prawa.

Przesłanką odpowiedzialności będzie przypisanie urzędnikowi winy umyślnej – działania celowego z rażącym jego naruszeniem prawa, a poszkodowany przez decyzję obywatel wystąpi o odszkodowanie do Skarbu Państwa. O tym, czy urzędnik dopuścił się rażącego naruszenia ustawy, decydować będzie niezawisły sąd.

Jeśli urzędnik działał z premedytacją albo złamanie prawa ma związek z korupcją, to jego odpowiedzialność nie powinna być ograniczona. Powinien odpowiadać całym swoim majątkiem. W każdym innym przypadku sprawca administracyjnego bezprawia ponosiłby karę ograniczoną wielokrotnością jego wynagrodzenia. Jestem zdania, że powinna to być jego dwunastokrotność – podsumowuje Adam Szejnfeld.

Odpowiedzialność za źle wykonaną pracę ponosi dzisiaj szewc, który zrobi kiepskie buty, czy lekarz, który przyczyni się do niepowodzenia operacji. Niby dlaczego nie miałby ponosić osobistej odpowiedzialności urzędnik – pyta profesor Michał Kulesza. Praktyka pokazała, że sama odpowiedzialność państwa za błędy urzędników jest bardzo często iluzoryczna i nie powstrzyma niekompetencji, bezprawia, opieszałości i marnotrawstwa w urzędach. Obecne regulacje są po prostu nieskuteczne. Obok tysięcy dobrych urzędników są tacy, którym często zdarza się wydawać decyzje nierespektujące prawa. Nie sądzę, żeby wprowadzenie materialnej odpowiedzialności urzędników wpłynęło na mniejsze zainteresowanie pracą w urzędach. Za to na pewno spowoduje to odpływ malwersantów i łapówkarzy.