Problem z wynagrodzeniami przeznaczonymi dla przedstawicieli władzy sądowniczej jest zawiły i niejasny. W dodatku o tych wynagrodzeniach decydują pozostałe dwie władze konstytucyjne: ustawodawcza i wykonawcza. Sędziowie – rzecz jasna – nie chcą się na to godzić.
Jak dotąd sędziowie otrzymują wielokrotność bazowej kwoty wynagrodzenia, którą ustala Sejm w ustawie budżetowej. Niniejsze kwoty są co roku poddawane waloryzacji względem rocznej średniej wzrostu wynagrodzeń w sferze budżetowej. Ponadto sędziowskie wynagrodzenie jest zależne od stażu oraz funkcji konkretnej osoby, natomiast stawka podstawowa wynosi minimum 120 % wynagrodzenia na stanowisku bezpośrednio niższym i wzrasta w miarę upływu czasu. Długoletnia praca upoważnia do uzyskania dodatku, który wypłaca się od szóstego roku pracy. W praktyce poziom wynagrodzeń sędziowskich jest zależny od prezydenta RP jako osoby określającej w rozporządzeniu wysokość stawki podstawowej oraz dodatku funkcyjnego.
W pytaniach prawnych skierowanych do Trybunału Konstytucyjnego zakwestionowano zasady wynagradzania sędziów ustalone w ustawie o u.s.p oraz sposób ich realizacji w ustawach budżetowych oraz rozporządzeniach prezydenckich.
Obok autorów powyżej wspomnianych pytań prawnych również KRS twierdzi, że system wynagrodzeń pracowników wymiaru sprawiedliwości zupełnie nie zdaje egzaminów, ponieważ nie jest gwarantem utrzymania zapisanego w konstytucji poziomu wynagrodzenia „odpowiadającego godności urzędu oraz zakresowi obowiązków sędziowskich”. Zakwestionowania dotyczy też sposób naliczania wynagrodzeń, a także ustalone w 2003 roku kwoty bazowe o wysokości 1355 zł dla sędziów oraz 1667 zł dla asesorów. Nie zadowala również fakt pozostawienia w kompetencji głowy państwa pełnej swobody ustalania przeliczników – podaje „Rzeczpospolita”.