Bez zmiany prawa i zwiększenia terenów pod inwestycje niebawem może zabraknąć terenów inwestycyjnych. Tymczasem w dużych aglomeracjach tylko kilka procent powierzchni miast objętych jest planem zagospodarowania przestrzennego. Nie oznacza to, że nie można tam inwestować, ale wiąże się to ze zdecydowanie większym ryzykiem i sporą dowolnością urzędników. Potrzebna jest zmiana prawa, ale też sytuacja może się radykalnie poprawić, jeśli rzeczywiście polepszy się jakość dróg w Polsce i powstanie sieć autostrad. Wówczas tereny do tej pory mało atrakcyjne staną się bardzo pożądane z punktu widzenia przyszłych inwestorów.

Zdaniem wielu ekspertów największym posiadaczem ziemi inwestycyjnej w Polsce są koleje. Te grunty są bardzo często położone w centrach dużych miast i niemal zawsze są dobrze skomunikowane. Nie tylko deweloperzy od lat patrzą na te tereny łapczywym okiem.

W większości dużych miast atrakcyjnych terenów pod inwestycje jest coraz mniej. Ceny tych gruntów rosną i coraz bardziej opłaca się przeprowadzić na peryferia. Prawdziwą rewolucją, jeśli chodzi o lokalizację inwestycji w Polsce, może być budowa autostrad. W Grudziądzu, do którego jesienią tego roku dotrze autostrada A1 Północ-Południe, miasto już przygotowało 180 hektarów uzbrojonych gruntów, które będą bardzo dobrze skomunikowane z autostradą dochodzącą do gdańskiego portu. Takich nowych, atrakcyjnych inwestycyjnie terenów będzie pojawiało się więcej. Za to w samym Gdańsku terenów inwestycyjnych jest coraz mniej.

Bardzo mało ziemi dla inwestorów ma Poznań. Miasto proponuje w tej chwili inwestorom tylko osiem działek o łącznej powierzchni nieco ponad 6 hektarów. Jednak sprzedaż tej ziemi ma dać budżetowi miasta co najmniej 90 mln zł. Znacznie więcej ziemi pod inwestycje jest w mniejszych miastach. W ostatnich kilku latach, na skutek decyzji administracyjnych, powierzchnia Rzeszowa zwiększyła się prawie dwukrotnie. Nowe tereny to w dużej części tereny inwestycyjne – czytamy w dzienniku.